08.04.2011 15:51
Nauka jazdy cd.
Jak się już ostatnio chwaliłem, rozpocząłem jazdy na motocyklu. Dziś kolejna porcja tego co się dzieje, ze mną i motocyklami.
Ciepło…
Pogoda wczoraj nie była specjalnie denerwująca, słońce wychodziło od czasu do czasu za chmur, zaś te zaś z kolei dawały jasno do zrozumienia, że przy studzą odrobinkę mój zapal do jazd (kropiło trochę).
Pan Mietek
Pan instruktor, czekał na mnie na placu, przyszedłem punktualnie na 15. Po krótkiej wymianie zdań (przynajmniej 10 minut), założyłem kask, zasiadłem na motocyklu i zapoznałem się z dzisiejszymi zadaniami do wykonania. Sprawa była prosta, kontynuujemy slalom i ósemkę, tylko, że tym razem dodajemy ogromną ilość oglądania na boki i za siebie.
Podczas jazd robiłem sobie przerwy od czasu do czasu i zamieniałem zdanie z panem Mietkiem, dowiadywałem się wielu ciekawych rzeczy, jak np. łamanie się ramy w Motocyklu MZ 150, przy hamowaniu hamulcem ręcznym, co wiąże się z pewną historią o wypadku, mojego mentora z samochodem, a wszystko to w czasach PRL-u. Mianowicie zostało wymuszone pierwszeństwo przez kierującego samochodem, co spowodowało ostre zahamowanie motocyklem MZ 150 hamulcem przednim i tylnym, niestety była za mała odległość do wyhamowania, ponadto w czasie hamowania rama pękła, a przednie koło wpadło pod silnik, co skutkowało kozłem i przybiciem motocyklisty do ziemi przez motocykl, a wszystko to przy dodatkowym uderzeniu o samochód. Na szczęście skończyło się złamaniem ręki, żeber i rozcięciu palucha u nogi. Co było dalej, to już załatwianie odszkodowania, kłótnia z milicją kto był winny wypadkowi, co oczywiście skończyło się sprawą w sądzie. Sprawę wygrał pan Mietek. W każdym razie historia, która daję parę refleksji . Trzeba uważać, na innych kierowców, czy to wcześniej, czy teraz, bo z kraksy nie każdy wychodzi w „dobrym stanie” lub cało. Każdy prędzej czy później może stać się ofiarą wypadku, mam nadziej, że tak nigdy nie będzie.
Do końca gotowi, więc
Po wysłuchaniu opowieści, zostałem skierowany na górkę. Jak mi strasznie ta Yamaha gasła, to aż szkoda gadać. Górka jest, zdecydowanie bardziej stroma niż na egzaminie. Za wcześnie puszczałem sprzęgło, albo nie trzymałem obrotów. Później jakoś to załapałem. Po górce powrót na plac i doskonalenie błonnika, płynnie dodaje gaz, ale niestety mniej płynnie go odejmuje, co powoduje szarpnięcia, ale jeszcze trochę praktyki i myślę, że w miarę to opanuje. Pod koniec mojej jazdy przyszedł inny kolega przyszły motocyklista. Na pożegnanie dowiedziałem się jak spawać migomatem. Podpatrzyłem jeszcze jak jeździ kolega i poszedłem w swoją stronę. Mam nadzieje, że nie zmokli wczoraj, bo tak gdzieś pół godziny przed 18 zaczęła się ulewa, ale tego to się dowiem, na następnej jeździe. A jak zmokli będzie kolejny powód do uśmiechu :)
To by było na tyle dzisiaj. Pozdrawiam
BonQ
P.s. Do wszystkich ,co już czujących wiatr we włosach albo na klacie (albo w jakimkolwiek innym miejscu), rozglądajcie się i uważajcie. Dobry motocyklista to ten żywy, zdrowy, posiadający rozsądek, ale też pamiętający, że nie jest na drodze sam i że w każdej chwili może na drogę wyjechać warjat.
Archiwum
Kategorie
- Mj motocykl (1)
- Na wesoło (656)
- Nauka jazdy (3)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)